Warning: Declaration of SEO_Auto_Linker_Front::get_meta($post, $key) should be compatible with SEO_Auto_Linker_Base::get_meta($key, $default = '') in /wp-content/plugins/seo-auto-linker/inc/front.php on line 347
Kompromis w polskim wydaniu. - Dominik Cyryl Stajnbart

Foto pixabay.com

<p align=”JUSTIFY”>Wokół tematu aborcji narosło wiele mitów, które głęboko zakorzeniły się w świadomości społecznej. Dlatego każdorazowa próba podjęcia tematu zmian w prawie budzi wielkie kontrowersje. Dyskusja jednak jest oparta głównie na emocjach, merytoryka schodzi na margines. Czas to zmienić, choć odnoszę wrażenie, że po obu stronach są grupy, które obawiają się, że wobec twardych argumentów polegną i nie uda im się narzucić swojego zdania innym.

Czarny protest. Ten termin nie schodził z pierwszych stron gazet przez całą zeszłoroczną jesień. Polskie kobiety w różnym wieku i o różnych poglądach wyszły wówczas na ulicę w proteście przeciwko naruszaniu kompromisu aborcyjnego. Odniosły umiarkowany sukces. Projekt ustawy, forsowanej przez środowiska konserwatywne udało się zablokować. Na jakiś czas. Dziś temat odżywa ponownie, zarówno za sprawą środowisk pro-life jak i projektu pro-choice przedstawionego przez środowiska kobiece. Wiele wskazuje na to, że zawarty w 1993 roku kompromis mocno się zużył i trzeba wypracować nowe rozwiązania.

Najwięcej emocji w debacie publicznej wynika z mitu jaki narósł wokół terminów pro-choice oraz pro-life, które przez minione ćwierć wieku zrównano ze zwolennikami i przeciwnikami aborcji. Utrzymywanie takiej, dwubiegunowej narracji sprzyja bowiem, po obu stronach, forsowaniu skrajnych stanowisk. Prawda natomiast jest zgoła inna. Pro-life – czyli „za życiem” jest ruchem, dla którego nadrzędną wartością jest ochrona życia. Nie oznacza to jednak negacji wolnego wyboru. Podobnie zresztą jest z ruchem pro-choice – „za wyborem”, który nie neguje ochrony życia poczętego. Autor niniejszego tekstu, jest przeciwnikiem aborcji, gdyż popiera ochronę życia, jednak popiera środowiska pro-choice uważając, że ochrona należy się w takim samym stopniu dziecku jak i matce, a osiągnąć to można jedynie poprzez zapewnienie kobiecie, lub rodzicom możliwości rozsądnego wyboru.

Dylemat jest tym większy, że zmuszanie pozbawionej wsparcia matki do urodzenia dziecka za wszelką cenę, odbija się później zarówno na jednym jak i drugim. Wiąże się to z kolejnymi mitami dotyczącymi przeprowadzania w Polsce aborcji oraz adopcji.

Aborcja w Polsce przez wiele lat była tematem tabu, przez co w sporej części społeczeństwa urosło przekonanie, że jest ona zakazana. To nie jest prawdą. Kompromis aborcyjny pozwala na dokonanie tego zabiegu w ściśle określonych przypadkach. (Szersza informacja pod tym linkiem) Takich zabiegów dokonuje się rocznie mniej niż 2 000. Są to zabiegi z konieczności, a nie z wyboru. Czy dając kobietom wybór, poprzez zniesienie penalizacji aborcji do 12 tygodnia życia zwiększymy te statystyki?

Biorąc pod uwagę jedynie przypadki legalne – tak. Jeżeli jednak uwzględnimy nielegalne zabiegi i dzieciobójstwa obraz nie będzie już tak jednoznaczny. W zależności od strony sporu w Polsce dokonuje się między 7 tysięcy (dane pro-life) a 180 tysięcy (pro-choice) nielegalnych zabiegów przerywania ciąży rocznie. Dane te nie uwzględniają ilości zabiegów, którym poddają się polki poza granicami kraju. Do tej liczby należy także dzieciobójstwa, a przynajmniej te dokonane w pierwszych dniach od porodu (wyjaśnienie dlaczego w dalszej części). Dane z badań CBOS z 2013 roku ukazują jeszcze bardziej porażający obraz. Około 25 do 35% kobiet w Polsce poddało się aborcji przynajmniej raz w życiu. Te same badania mówią, że w większości przypadków jest ona aktem desperacji, często wbrew przekonaniom.

Powstaje więc dylemat. Zaostrzyć kary i zwiększyć wykrywalność tego typu przestępstw (bo według obecnego prawa jest to przestępstwo) czy zlikwidować fikcję (podobnie jak z pijanymi rowerzystami – duże uproszczenie) i znieść częściowo penalizację tych czynów. Jedno i drugie rozwiązanie ma swoje wady i dylematy. W pierwszym przypadku, z uwagi na fakt, że odpowiedzialności podlega lekarz, ryzykujemy zmniejszenie, i tak już utrudnionej, możliwości legalnego przerwania ciąży. Co więcej po przekroczeniu pewnego progu penalizacji podziemie aborcyjne zakonspiruje się tak głęboko, lub przeniesie się poza granice kraju, że całkowicie stracimy nad nim kontrolę. Zwiększy się też odsetek, z uwagi na desperację, kobiet dokonujących przerwania ciąży domowymi sposobami. Pomijam tu słynne wieszaki, które urosły do rangi mitycznego symbolu, jednak wystarczy szybka kwerenda internetu by znaleźć receptury na środki poronne z leków dostępnych bez recepty. Środki, których zaaplikowanie w większości nie pozostaje obojętne lub wręcz szkodzi zdrowiu kobiety.

Z drugiej zaś strony depenalizacja aborcji, do 12 tygodnia życia, budzi obawy, że zabieg ten stanie się środkiem antykoncepcyjnym zamiast rozwiązaniem ostatecznym. Nadmienię, że argument ten, połączony z kiepską edukacją seksualną w naszym kraju, wzbudza i moje wątpliwości. Na pewno, w jakimś odsetku jest to realne. Jednakże depenalizacja, nie oznacza refundacji zabiegów. Dziś zabieg (nielegalnego) przerwania ciąży to wydatek rzędu od 2,5 do 4 tysięcy złotych. Po depenalizacji ceny na pewno spadną, jednak i tak, będzie to wydatek dający się odczuć w domowym budżecie.

Zastanawiacie się pewnie dlaczego używam, w kontekście aborcji, zwrotu depenalizacja zamiast legalizacja? Wiąże się to z faktem, że przerywanie ciąży będzie nadal co do zasady zabronione, jednakże dokonanie tego zabiegu w przypadkach określonych w ustawie nie będzie skutkowało odpowiedzialnością karną.

Powyższe pokazuje jak potrzebna jest ustawa zaproponowana przez komitet „Ratujmy kobiety”. W przeciwieństwie do obecnego kompromisu, projekt ustawy obejmuje problem w szerszym zakresie uwzględniając m.in. potrzeby odpowiedniej edukacji oraz opieki medycznej, w tym psychologicznej, kobiet.

O tym jak bardzo konieczna jest edukacja pokazuje reakcja na wprowadzenie w projekcie praw prokreacyjnych, zaliczanych od połowy lat dziewięćdziesiątych do praw człowieka. Pojawiające się głosy, ze strony przeciwników ustawy, o tym, że otwiera ona furtkę do adopcji dzieci przez pary homoseksualne uwydatniają ogrom koniecznej pracy w tej materii, o społecznej kulturze prawnej nie wspominając.

Podstawą praw reprodukcyjnych jest uznanie podstawowego prawa wszystkich par i jednostek do decydowania swobodnie i odpowiedzialnie o liczbie, odstępach czasowych i momencie sprowadzenia na świat dzieci, prawa do informacji, dostępu do środków które to zapewniają, a także prawa do utrzymania najwyższego standardu zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego. Te prawa implikują również prawo wszystkich do podejmowania decyzji dotyczących ich reprodukcji w sposób wolny od dyskryminacji, przymusu i przemocy„

To waśnie zwrot wszystkich par budzi w tym zapisie najwięcej emocji. Pojawiają się argumenty, że definiuje on na nowo pojęcie rodziny w polskim systemie prawnym. Jest to argumentacja błędna wynikająca z błędnej interpretacji pojęcia. Definicja rodziny, zawarta m.in. na potrzeby przysposobienia (adopcji) zawarta jest w Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym w brzmieniu: rodzinę tworzą kobieta i mężczyzna poprzez zawarcie związku małżeńskiego. Zapis ten mocno ogranicza możliwość adopcji, stawiając nawet heteroseksualne pary w związkach partnerskich w gorszej pozycji wobec małżeństw. Co więcej, w przepisach zmieniających projektu ustawy nie znajdziemy tam Kodeksu wśród aktów zmienianych. Oficjalna adopcja dzieci prze pary homoseksualne nie będzie więc nadal możliwa. (Tematyka dostępnych już dziś możliwości to temat na osobny artykuł).

Z krótkiego felietonu wyszedł długi artykuł. Porusza on jednak (i to dość ogólnikowo) jedynie dwie, budzące największe wątpliwości, kwestie dotyczące ustawy. Pokazuje to dobitnie, jak ważne jest, w debacie na temat aborcji i świadomego planowania rodziny, zastąpienie argumentów emocjonalnych – merytorycznymi. Ukazuje też istotną rolę edukacji w tej kwestii. Tylko takimi metodami sprawimy, że świadomość społeczna będzie kierowała się faktami, nie zaś stereotypami.

Leave a Reply

%d bloggers like this: