Artykuł Toruń Miastem Przyjaznym – Program SLD w Toruniu (2018-2023) pochodzi z serwisu Dominik Cyryl Stajnbart.
]]>Źródło: Pixabay
Samorząd powinien wspierać, bez względu na zamożność i stan cywilny, każdego, kto podejmuje wysiłek wychowania dziecka. Posiadanie potomstwa nie może wiązać się z długotrwałym wyłączeniem z rynku pracy i utrwalaniem konserwatywnego podziału ról w gospodarstwie domowym.
Samorząd musi być partnerem rodzica w wychowaniu dziecka! Chcemy w Toruniu zapewnić wszystkim mieszkańcom równy dostęp do edukacji na odpowiednim poziomie.
Edukacja to jednak nie jedyny aspekt wychowania dziecka. Równie ważnym jest kształtowanie w nim odpowiednich nawyków i zachowań w aspekcie zdrowia, ochrony środowiska, społecznej wrażliwości i postaw obywatelskich.
Nauka w szkole to najlepszy sposób, żeby zniwelować społeczne nierówności i wykształcić odpowiednie nawyki!
Proponujemy:
1 Wnioski osób pomiędzy 13 a 16 rokiem życia będą wymagały posiadanie pełnoletniego opiekuna merytorycznego w postaci rodzica jednego z wnioskodawców lub też nauczyciela lub wychowawcy.
Źródło: Pixabay
Jednym z głównych zadań samorządu powinna być dbałość i o odpowiednią strukturę społeczną, zapewniającą z jednej strony trwały przyrost liczby mieszkańców, z drugiej zaś przeciwdziałającą starzeniu się społeczeństwa. Tylko stworzenie odpowiednich warunków życiowych stymulujących zwiększenie zadowolenia i zamożności mieszkańców skłonić może młodych mieszkańców naszego miasta do pozostania i wiązania z Toruniem dalekosiężnych planów.
Korzystne warunki mają też zachęcić młodzież napływową pobierającą naukę w toruńskich szkołach oraz studiujących na tutejszych uczelniach do osiedlenia się w naszym mieście po zakończeniu nauki.
Proponujemy:
Źródło: Pixabay
Problem starzejącego się społeczeństwa stał się problemem globalnym, z którym władze każdego szczebla będą się coraz mocniej zmagać. Stymulowanie przyrostu naturalnego czy migracja mogą ten proces odwrócić. Nie zmienia to jednak faktu, że wzrost długości życia oraz emigracja zarobkowa osób młodych powodują, iż już dziś rośnie liczba seniorów z ograniczoną lub wręcz pozbawionych możliwości wsparcia osób najbliższych.
Odpowiedzialny samorząd nie powinien pozostawiać ich bez należytej opieki. Powinien stwarzać systemowe mechanizmy zapewniające zarówno odpowiedni monitoring stanu zdrowia, jak i warunków bytowych. W miarę możliwości może także zapewnić odpowiednie warunki od integracji społeczności seniorów, która jest jednym z czynników motywujących do szerszej aktywności.
Proponujemy:
Źródło: Pixabay
Bezrobocie jest jednym z czynników stymulujących migrację, choć w kolejnych latach sukcesywnie spada, to jednak są dziedziny gospodarki, w których bez zatrudnienia pozostaje znaczna liczba osób. Z drugiej strony lepsza, w tym lepiej płatna, praca może być znaczącym czynnikiem zachęcającym mieszkańców (nie tylko) naszego regionu do migracji i osiedlenia się w Toruniu.
Odpowiednia stymulacja rynku pracy, ze strony samorządu, pozwoli intensywniej rozwinąć potencjał miasta oraz poprawić warunki zatrudnienia mieszkańców. Jesteśmy zdania, że umowa o pracę powinna być podstawową formą zatrudnienia, a wszelkie inne rodzaje winny być (nielicznymi) wyjątkami od tej reguły.
Uważamy także, że obecna struktura rynku pracy, oparta głównie na handlu i usługach, może stanowić zagrożenie w przyszłości. Dlatego też chcemy, by miasto stworzyło odpowiednie warunki również dla przemysłu. Nowoczesnego, niskoemisyjnego, wykorzystującego w odpowiedni sposób toruński potencjał ludzki i naukowy.
Proponujemy:
Mikro i małe przedsiębiorstwa są w naszej ocenie siłą napędową lokalnej gospodarki. To to właśnie ta gałąź gospodarki jest najbardziej związana z miejscowością, w której działa. Dlatego też w dobrym interesie samorządu i miasta, jest stworzenie odpowiednich warunków stymulujących ich rozwój. Więcej małych firm w mieście, to większe wpływy podatkowe trafiające do miejskiej kasy.
Proponujemy:
Źródło: Pixabay
Z problemem zanieczyszczenia środowiska naturalnego zmaga się cała Polska, jednak wobec braku stosownej reakcji na szczeblu centralnym, to na lokalnych samorządach spoczywa ciężar walki. Czyste środowisko, to: poprawa jakości życia, lepszy stan zdrowia mieszkańców – co skutkuje możliwością przeznaczenia tych samych środków na mniejszą liczbę pacjentów. Czyste środowisko to także inwestycja w przyszłość kolejnych pokoleń. Dlatego chcemy, by niebawem Toruń stał się regionalnym liderem czystego środowiska, dając przykład, mieszkańcom miasta i regionu, odpowiedzialnego postępowania ze środowiskiem.
Proponujemy:
Źródło: Pixabay
Transport w mieście powinien być efektywny i spełniający oczekiwania mieszkańców. Indywidualny transport samochodowy nie powinien dominować w przestrzeni miejskiej. Dlatego chcemy postawić na alternatywne formy transportu. Stwarzając odpowiednie warunki, zachęcać mieszkańców, by w przypadku braku konieczności pozostawili samochód pod domem i wybrali alternatywną formę komunikacji.
Proponujemy:
Przyjazne miasto, to takie, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Dlatego prócz wyżej wymienionych rozwiązań, skierowanych do poszczególnych proponujemy także coś dla ogółu mieszkańców.
Opracowali: Dominik Cyryl Stajnbart oraz Krzysztof Podgórski
Artykuł Toruń Miastem Przyjaznym – Program SLD w Toruniu (2018-2023) pochodzi z serwisu Dominik Cyryl Stajnbart.
]]>Artykuł Obchody 73 rocznicy wyzwolenia Torunia spod hitlerowskiej okupacji. pochodzi z serwisu Dominik Cyryl Stajnbart.
]]>Zebraliśmy się dziś by uczcić poległych w walkach o wyzwolenie Torunia a także by opowiedzieć mieszkańcom jak było, oraz jak mogło wyglądać wyzwolenie naszego miasta. Niezaprzeczalnym faktem jest, że w przeciwieństwie do innych miast fortecznych, których szturm poprzedzało przygotowanie silnym ogniem artyleryjskim i naloty, Toruń postanowiono okrążyć by zmusić 20 tysięczny garnizon do kapitulacji. Dzięki tej decyzji, podjętej przez dowódców Armii Czerwonej oszczędzono setki, jeżeli nie tysiące cywilów przed śmiercią i kalectwem. Pozwoliło to także zachować dla przyszłych pokoleń zabytki, które dziś przedstawiamy turystom dumnym sloganem „Gotyk na Dotyk”
Faktem jest, że 1 lutego 1945 roku na ulicach Torunia powiewały polskie flagi i można było usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego, za które to jeszcze kilka dni wcześniej mieszkańców mogła spotkać śmierć.
Faktem jest, że drugi rok z rzędu rządzący miastem zwolennicy dychotomicznej (czarno-białej) narracji historycznej robią wszystko by 1 luty został wymazany z kalendarza toruńskich wydarzeń historycznych. Dlatego też należy dbać by ten dzień przetrwał w pamięci mieszkańców.
Czarno-biała narracja ma bowiem to do siebie, że dzieli jedynie na dobrych i złych, co uniemożliwia obiektywną ocenę historii, zwłaszcza tej trudnej – kontrowersyjnej. Idąc bowiem tokiem myślenia naszych oponentów na miano złych powinni zasługiwać niemal wszyscy członkowie koalicji antyhitlerowskiej.
Anglicy i Francuzi poświęcili wszak Polskę już w pierwszych dniach II Wojny Światowej, gdyż mimo niemieckiej agresji i obowiązujących z naszym krajem dwustronnych sojuszy nie podjęli działań militarnych.
Dodatkowo do tej dwójki dołączyć powinni później Amerykanie, którzy agresorowi 17 września 1939 roku w obliczu hitlerowskiej agresji nie dość, że pozwolili zmienić stronę, to uczynili zeń równorzędnego partnera.
Wielka Trójka sprzedawała później Stalinowi nasz kraj po kawałku w Teheranie i Jałcie pieczętując układ sił na konferencji Poczdamskiej.
Skoro więc dziś z tymi partnerami, a także z niemieckim agresorem staramy się mieć poprawne relacje i gwarantować sobie wzajemnie bezpieczeństwo w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego – historia nie może być dwubiegunowa. Dziś Niemcy, Anglia czy USA są ważnymi partnerami polskiej polityki zagranicznej. Nawet na odradzający się na Ukrainie kult Stepana Bandera, który wyrządził Polakom wiele złego, jest postrzegany przez palce. Źli są tylko Rosjanie postrzegani jako spadkobiercy Stalinowskiej ZSRR. Jest to wielce dziwne wszak Stalin i jego prawa ręka – Beria byli Gruzinami, obywatelami kolejnego państwa, z którym Polska ma przyjazne stosunki!
Wszak w ZSRR jak i Armia Czerwona była podobnie jak Stany Zjednoczone Ameryki wielokulturowa – w skład formacji Sowieckich wchodzili tak Białorusini, Ukraińcy, Mołdawianie czy Kazachowie jak i Rosjanie czemu więc odium okupantów spychane jest jedynie na tych ostatnich?
Poniżej fotorelacja, dzięki uprzejmości Marka Krupeckiego. Marku! Kolejny raz dziękuję za pracę i poświęcony czas.
Artykuł Obchody 73 rocznicy wyzwolenia Torunia spod hitlerowskiej okupacji. pochodzi z serwisu Dominik Cyryl Stajnbart.
]]>Artykuł Kompromis w polskim wydaniu. pochodzi z serwisu Dominik Cyryl Stajnbart.
]]>Czarny protest. Ten termin nie schodził z pierwszych stron gazet przez całą zeszłoroczną jesień. Polskie kobiety w różnym wieku i o różnych poglądach wyszły wówczas na ulicę w proteście przeciwko naruszaniu kompromisu aborcyjnego. Odniosły umiarkowany sukces. Projekt ustawy, forsowanej przez środowiska konserwatywne udało się zablokować. Na jakiś czas. Dziś temat odżywa ponownie, zarówno za sprawą środowisk pro-life jak i projektu pro-choice przedstawionego przez środowiska kobiece. Wiele wskazuje na to, że zawarty w 1993 roku kompromis mocno się zużył i trzeba wypracować nowe rozwiązania.
Najwięcej emocji w debacie publicznej wynika z mitu jaki narósł wokół terminów pro-choice oraz pro-life, które przez minione ćwierć wieku zrównano ze zwolennikami i przeciwnikami aborcji. Utrzymywanie takiej, dwubiegunowej narracji sprzyja bowiem, po obu stronach, forsowaniu skrajnych stanowisk. Prawda natomiast jest zgoła inna. Pro-life – czyli „za życiem” jest ruchem, dla którego nadrzędną wartością jest ochrona życia. Nie oznacza to jednak negacji wolnego wyboru. Podobnie zresztą jest z ruchem pro-choice – „za wyborem”, który nie neguje ochrony życia poczętego. Autor niniejszego tekstu, jest przeciwnikiem aborcji, gdyż popiera ochronę życia, jednak popiera środowiska pro-choice uważając, że ochrona należy się w takim samym stopniu dziecku jak i matce, a osiągnąć to można jedynie poprzez zapewnienie kobiecie, lub rodzicom możliwości rozsądnego wyboru.
Dylemat jest tym większy, że zmuszanie pozbawionej wsparcia matki do urodzenia dziecka za wszelką cenę, odbija się później zarówno na jednym jak i drugim. Wiąże się to z kolejnymi mitami dotyczącymi przeprowadzania w Polsce aborcji oraz adopcji.
Aborcja w Polsce przez wiele lat była tematem tabu, przez co w sporej części społeczeństwa urosło przekonanie, że jest ona zakazana. To nie jest prawdą. Kompromis aborcyjny pozwala na dokonanie tego zabiegu w ściśle określonych przypadkach. (Szersza informacja pod tym linkiem) Takich zabiegów dokonuje się rocznie mniej niż 2 000. Są to zabiegi z konieczności, a nie z wyboru. Czy dając kobietom wybór, poprzez zniesienie penalizacji aborcji do 12 tygodnia życia zwiększymy te statystyki?
Biorąc pod uwagę jedynie przypadki legalne – tak. Jeżeli jednak uwzględnimy nielegalne zabiegi i dzieciobójstwa obraz nie będzie już tak jednoznaczny. W zależności od strony sporu w Polsce dokonuje się między 7 tysięcy (dane pro-life) a 180 tysięcy (pro-choice) nielegalnych zabiegów przerywania ciąży rocznie. Dane te nie uwzględniają ilości zabiegów, którym poddają się polki poza granicami kraju. Do tej liczby należy także dzieciobójstwa, a przynajmniej te dokonane w pierwszych dniach od porodu (wyjaśnienie dlaczego w dalszej części). Dane z badań CBOS z 2013 roku ukazują jeszcze bardziej porażający obraz. Około 25 do 35% kobiet w Polsce poddało się aborcji przynajmniej raz w życiu. Te same badania mówią, że w większości przypadków jest ona aktem desperacji, często wbrew przekonaniom.
Powstaje więc dylemat. Zaostrzyć kary i zwiększyć wykrywalność tego typu przestępstw (bo według obecnego prawa jest to przestępstwo) czy zlikwidować fikcję (podobnie jak z pijanymi rowerzystami – duże uproszczenie) i znieść częściowo penalizację tych czynów. Jedno i drugie rozwiązanie ma swoje wady i dylematy. W pierwszym przypadku, z uwagi na fakt, że odpowiedzialności podlega lekarz, ryzykujemy zmniejszenie, i tak już utrudnionej, możliwości legalnego przerwania ciąży. Co więcej po przekroczeniu pewnego progu penalizacji podziemie aborcyjne zakonspiruje się tak głęboko, lub przeniesie się poza granice kraju, że całkowicie stracimy nad nim kontrolę. Zwiększy się też odsetek, z uwagi na desperację, kobiet dokonujących przerwania ciąży domowymi sposobami. Pomijam tu słynne wieszaki, które urosły do rangi mitycznego symbolu, jednak wystarczy szybka kwerenda internetu by znaleźć receptury na środki poronne z leków dostępnych bez recepty. Środki, których zaaplikowanie w większości nie pozostaje obojętne lub wręcz szkodzi zdrowiu kobiety.
Z drugiej zaś strony depenalizacja aborcji, do 12 tygodnia życia, budzi obawy, że zabieg ten stanie się środkiem antykoncepcyjnym zamiast rozwiązaniem ostatecznym. Nadmienię, że argument ten, połączony z kiepską edukacją seksualną w naszym kraju, wzbudza i moje wątpliwości. Na pewno, w jakimś odsetku jest to realne. Jednakże depenalizacja, nie oznacza refundacji zabiegów. Dziś zabieg (nielegalnego) przerwania ciąży to wydatek rzędu od 2,5 do 4 tysięcy złotych. Po depenalizacji ceny na pewno spadną, jednak i tak, będzie to wydatek dający się odczuć w domowym budżecie.
Zastanawiacie się pewnie dlaczego używam, w kontekście aborcji, zwrotu depenalizacja zamiast legalizacja? Wiąże się to z faktem, że przerywanie ciąży będzie nadal co do zasady zabronione, jednakże dokonanie tego zabiegu w przypadkach określonych w ustawie nie będzie skutkowało odpowiedzialnością karną.
Powyższe pokazuje jak potrzebna jest ustawa zaproponowana przez komitet „Ratujmy kobiety”. W przeciwieństwie do obecnego kompromisu, projekt ustawy obejmuje problem w szerszym zakresie uwzględniając m.in. potrzeby odpowiedniej edukacji oraz opieki medycznej, w tym psychologicznej, kobiet.
O tym jak bardzo konieczna jest edukacja pokazuje reakcja na wprowadzenie w projekcie praw prokreacyjnych, zaliczanych od połowy lat dziewięćdziesiątych do praw człowieka. Pojawiające się głosy, ze strony przeciwników ustawy, o tym, że otwiera ona furtkę do adopcji dzieci przez pary homoseksualne uwydatniają ogrom koniecznej pracy w tej materii, o społecznej kulturze prawnej nie wspominając.
„Podstawą praw reprodukcyjnych jest uznanie podstawowego prawa wszystkich par i jednostek do decydowania swobodnie i odpowiedzialnie o liczbie, odstępach czasowych i momencie sprowadzenia na świat dzieci, prawa do informacji, dostępu do środków które to zapewniają, a także prawa do utrzymania najwyższego standardu zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego. Te prawa implikują również prawo wszystkich do podejmowania decyzji dotyczących ich reprodukcji w sposób wolny od dyskryminacji, przymusu i przemocy„
To waśnie zwrot wszystkich par budzi w tym zapisie najwięcej emocji. Pojawiają się argumenty, że definiuje on na nowo pojęcie rodziny w polskim systemie prawnym. Jest to argumentacja błędna wynikająca z błędnej interpretacji pojęcia. Definicja rodziny, zawarta m.in. na potrzeby przysposobienia (adopcji) zawarta jest w Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym w brzmieniu: rodzinę tworzą kobieta i mężczyzna poprzez zawarcie związku małżeńskiego. Zapis ten mocno ogranicza możliwość adopcji, stawiając nawet heteroseksualne pary w związkach partnerskich w gorszej pozycji wobec małżeństw. Co więcej, w przepisach zmieniających projektu ustawy nie znajdziemy tam Kodeksu wśród aktów zmienianych. Oficjalna adopcja dzieci prze pary homoseksualne nie będzie więc nadal możliwa. (Tematyka dostępnych już dziś możliwości to temat na osobny artykuł).
Z krótkiego felietonu wyszedł długi artykuł. Porusza on jednak (i to dość ogólnikowo) jedynie dwie, budzące największe wątpliwości, kwestie dotyczące ustawy. Pokazuje to dobitnie, jak ważne jest, w debacie na temat aborcji i świadomego planowania rodziny, zastąpienie argumentów emocjonalnych – merytorycznymi. Ukazuje też istotną rolę edukacji w tej kwestii. Tylko takimi metodami sprawimy, że świadomość społeczna będzie kierowała się faktami, nie zaś stereotypami.
Artykuł Kompromis w polskim wydaniu. pochodzi z serwisu Dominik Cyryl Stajnbart.
]]>Artykuł Razem czyli osobno pochodzi z serwisu Dominik Cyryl Stajnbart.
]]>Tegoroczny Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy był ważnym sprawdzianem dla polskiej lewicy. Choć o jedności jeszcze nikt z działaczy nawet nie próbuje marzyć, to jednak przekaz jaki mieli otrzymać Polacy miał świadczyć o dążeniu po tej stronie sceny politycznej do konsolidacji. Tak jednak się nie stało. Zachowanie działaczy partii „Razem” należy określić jednym słowem – sabotaż. Pomijam tu przejawy braku kultury jakimi wykazała się Marcelina Zawisza, próbująca później nieudolnie zasłaniać się politycznymi intencjami przewodniczącego Czarzastego. Pomijam też słowa Macieja Koniecznego o „liberałach spod znaku Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej którzy tak naprawdę, jedyne co potrafią, to bezmyślnie wymachiwać europejską flagą”. Jednak, skandowanie w trakcie obchodów święta poświęconego ludziom pracy haseł w stylu „Znajdzie się cela dla Leszka Millera” nie może być nazwane w inny sposób. Przekaz poszedł jasny – Lewica idzie razem, „Razem” idzie osobno.
Nic więc dziwnego, że redaktora Gadzinowskiego, związanego z lewicą dłużej niż żyje Marcelina Zawisza poniosły emocje i dał się sprowokować . Choć jego tekst, nie najwyższych lotów, przez dobór słów mógł zostać faktycznie uznany za seksistowski, w swoim meritum niesie jedynie prawdę. Gdyby inicjały działaczki zastąpić nazwą ugrupowania, które reprezentuje, a „starszego pana” (Czarzastego) jego formacją, mamy całą prawdę o relacjach między tymi dwiema partiami. Sojusz – starszy pan wyciąga rękę do dzierlatki – „Razem”, która tę rękę odtrąca, by w świetle kamer wyróżnić się przed potencjalnymi wyborcami. Robi to, bojąc się, że w przeciwnym przypadku przejrzą oni przez otoczkę i zobaczą, że formacja ta stricte lewicowemu elektoratowi nie ma zbyt wiele do zaoferowania.
Dlatego „Razem” nie jest po drodze ze społecznikiem Ikonowiczem, prorosyjską Zmianą, a pozostałe formacje, tej strony, sceny politycznej działacze pierwszego szeregu dzielą na komunistów i postkomunistów, z którymi już w ogóle o współdziałaniu nie może być mowy. Znamiennym jest to, że najbardziej odcinają się od reszty lewicy pierwszoplanowe postacie formacji. Drugi czy trzeci garnitur działaczy jest już bardziej pragmatyczny, przewidywalny i skłonny do kompromisu. Oni wiedzą, że w przypadku sukcesu wyborczego w samorządach od dialogu z SLD czy ruchami miejskimi zależeć będzie ich przyszłość.
Pierwsza linia brnie jednak w tę farsę. Stosując prawicową retorykę PiS czy Platformy Obywatelskiej ośmieszają się wśród lewicowego elektoratu. Przoduje w tym oczywiście nieformalny lider i członek założyciel formacji – Adrian Zandberg. Importowany z północy kontynentu polityk próbuje wmawiać Polakom, że lewica, do której są przekonani od lat jest zła – bo postkomunistyczna. Słysząc to z ust człowieka, który był filarem kampanii Piotra Ikonowicza, członkiem Unii Pracy i Unii Lewicy IIIRP, z którymi rozstawał się jak tylko zbliżyły się do SLD, mam przekonanie graniczące z pewnością, że jedynym czym kieruje tym człowiekiem jest niechęć do ludzi, którzy zmusili jego rodzinę do emigracji. Tyle, że i w tym przypadku trafia jak kulą w płot, kierując złe emocje w formację zamiast w jednostki.
Powtarzając, jak zacięta płyta, ze SLD to postkomuniści próbuje wbrew oczywistym faktom zakląć rzeczywistość. SLD bowiem, jako jedność, partią polityczną będzie w tym miesiącu 18 rok. Wcześniej, bowiem ta nazwa funkcjonuje od 1991 roku, była ona koalicją wyborczą zjednoczonej lewicy. Głównym trzonem formacji, co nie oznacza, że najbardziej licznym, była Socjaldemokracja Rzeczypospolitej Polskiej (SdRP), która faktycznie czerpała garściami z zasobów PZPR jednakże była jedną z 29 organizacji, które w owym czasie weszły w skład porozumienia. Wśród pozostałych ugrupowań mniej niż połowa miała rodowód sięgający przed „okrągły stół” a i wśród tych znalazło się co najmniej 6 pamiętających II RP lub państwa zaborcze. Komuniści? Prekomuniści? Może postkomuniści – ciężko określić. Dla mnie – Zjednoczona lewica.
Co więcej, romans z Sojuszem w różnym z okresów istnienia tej formacji miał pewien odsetek działaczy „Razem”. Nie sposób bowiem zapomnieć, że w skład koalicji, partii czy list wyborczych SLD wchodzili działacze Polskiej Partii Zielonych, partii Zielonych 2004 czy Partii Zielonych, którzy później doskonale znaleźli się w szeregach formacji Zanberga. Dlatego, albo szef wszystkich szefów ma mglistą kontrolę nad swoimi kadrami drugiego czy kolejnego szeregu, lub stosuje podwójną moralność dla „nawróconych”.
Wojenkę na lewicy, wraz ze swoją wesołą brygadą, Zandberg prowadzi pozwalając by odpowiedzialni za wojnę polsko-polską czyli PiS i PO znów grali pierwsze skrzypce prowadząc nasz kraj do polaryzacji ekonomicznych konserwatystów z liberałami pod warunkiem, że prowadzona jest ona w zgodzie z jedyną słuszną wiarą Kościoła Rzymsko-katolickiego. W myśl retoryki „Razem” w tej debacie nie ma znów miejsca laickiej lewicy, a SLD, odradzający się jak feniks z popiołów, znów stoi temu na przeszkodzie. Znów więc Platforma, z niezatapialnym Tuskiem, ma szansę odegrać rolę zbawcę polskości. Niezależnie od faktu, że ze strachu przed Kaczyńskim, upolityczniając wbrew prawu Trybunał Konstytucyjny, sama tę wojnę wywołała.
Artykuł Razem czyli osobno pochodzi z serwisu Dominik Cyryl Stajnbart.
]]>Artykuł 72 rocznica wyzwolenia Torunia. pochodzi z serwisu Dominik Cyryl Stajnbart.
]]>Dlatego też wraz z osobami złożyliśmy okolicznościowe wiązanki na pomniku „Ku czci pomordowanych przez hitlerowskiego najeźdźce”, a także w miejscu o wiele właściwszym tym wydarzeniom czyli pomniku Żołnierzy Armii Czerwonej na Glinkach.
Wobec obecnej polityki historycznej polegającej na „zapominaniu” niewygodnych obecnej doktrynie faktów nie może być zgody. Historia bowiem opiera się na pamięci także tych niewygodnych zdarzeń i dzięki niej jesteśmy w stanie określić swoją tożsamość. Ze zdobytych doświadczeń, wyciągnąć stosowne wnioski by nie popełniać w przyszłości minionych błędów.
Armia Radziecka, czy nam się to podoba czy nie, oswobodziła miasto spod hitlerowskiej okupacji, która przez sześć długich lat naznaczona była tysiącami ofiar. 400 dzieci – ofiar Szmalcówki, blisko 3000 tysięcy kobiet, formalnie zobozowanych w KL Stuthoff, przetrzymywanych w rzeczywistości w podtoruńskim Chorabiu i Bocieniu, z których wiele zatłuczono metalowymi pałkami. Czy w końcu przeszło 11 tysiącami zakatowanych jeńców ofiar Stalagów XXA i XXC, z których blisko 10 tysięcy było rodakami wyzwolicieli.
Kto inny i za jaką cenę miał wyrwać miasto z rąk okupanta? Mieszkańcy? Armia Krajowa, czy może odlegli o tysiące kilometrów alianci zachodni. Niestety, żadna z grup nie miała ku temu odpowiednich sił i środków. Co więcej ostatni z wymienionych już na jesieni 1943 dla zapewnienia świętego spokoju, potwierdzając to później w Jałcie i Poczdamie, kawałek po kawałku sprzedali Stalinowi Europę Środkowo-Wschodnią.
Dziś więc zamiast negować udziału Armii Radzieckiej w oswobadzaniu naszego kraju spod hitlerowskiej okupacji, wyciągnijmy wnioski z wydarzeń historii i zastanówmy się czy w chwili realnego zagrożenia nasi amerykańscy i brytyjscy sojusznicy nie zachowają się analogicznie jak przeszło 72 lata temu?
Poniżej galeria z dzisiejszych uroczystości.
Artykuł 72 rocznica wyzwolenia Torunia. pochodzi z serwisu Dominik Cyryl Stajnbart.
]]>Artykuł Polemika z Panią Skarbnik Miasta Torunia w sprawie darmowych biletów MZK dla uczniów. pochodzi z serwisu Dominik Cyryl Stajnbart.
]]>Toruń. SLD odpowiada skarbniczce ws. darmowych biletów MZK dla uczniów
Czytając na łamach piątkowego wydania Państwa gazety odpowiedzi Skarbnik Miasta Torunia Pani Magdaleny Flisykowskiej-Kacprowicz dotyczącej jej poglądu na inicjatywę SLD w sprawie darmowych przejazdów komunikacją miejską dla dzieci w wieku od urodzenia do ukończenia szkoły podstawowej, postanowiłem odnieść się do kwestii tam poruszanych. W mojej ocenie przedstawione w niej liczby są zawyżone a fakty przedstawione w sposób wskazujący na krótkowzroczne spojrzenie obecnych włodarzy na sprawy transportu i komunikacji w naszym mieście lub zwyczajną niechęć do proponowanego rozwiązania.
Zamiast na domysłach skoncentrujmy się jednak na faktach. Populacja Torunia według danych GUS to 203 158 mieszkańców, w skład której wchodzi zaledwie nieco ponad 74 tysiące (36,7% populacji) osób w wieku nieprodukcyjnym. Stanowią one największą grupę mieszkańców objętych ulgami. Co z pozostałymi 23 procentami? Czy Toruń jest miastem ponadprzeciętnie zmilitaryzowanym, a może odstaje od reszty kraju pod względem rodzin wielodzietnych czy honorowych dawców krwi? Dane GUS nie potwierdzają tych tez. Moim zdaniem Pani Skarbnik zapomniała dodać, że wspomniany odsetek objętych ulgą dotyczy korzystających z komunikacji miejskiej, co w świetle kolejnych danych zmienia sytuację dość diametralnie.
Raport Zespołu Doradców Gospodarczych TOR z 2015 roku na temat preferencji transportowych mieszkańców naszego kraju pod znakiem zapytania stawia dotychczasową politykę toruńskich włodarzy względem publicznego transportu zbiorowego w naszym mieście. Wypada on na tle innych miast kraju po prostu słabo. To że popularnością bije go na głowę wybór własnego środka transportu (42%) w świetle danych z innych polskich miast nie dziwi, jednakże fakt komunikacji pieszej (37%) na drugim miejscu w rankingu popularności poddaje w wątpliwość kierunek zmian obrany przez miasto. Niestety nie zachęci się Torunian do korzystania z MZK prowadząc linie tramwajowe skrajami wielkich osiedli, czy skromną ofertą upustów, rabatów czy zniżek w cenniku przewoźnika. Sprawy nie ułatwia też malejąca dostępność punktów sprzedaży, w których znalezienie bardziej egzotycznych pozycji z cennika jak bilety dobowe czy weekendowe graniczy, w niektórych rejonach miasta, z cudem. Dziś po rozmowie z właścicielem kiosku, zlokalizowanego niemal w centrum miasta, znam przyczynę – marża i płatność za bilety z góry.
Pani Skarbnik przypominając o ustawowym obowiązku zapewnienia uczniom zamieszkałym, w większej odległości niż 3 kilometry od szkoły, bezpłatnej opieki i transportu do placówki znów zapomniała dodać o alternatywie w postaci zwrotu kosztów dojazdu ucznia i opiekuna środkami komunikacji publicznej. Czy propozycja SLD, nie wpasowuje się w tę alternatywną formę dojazdu? Fakt, trzeba jeszcze zwolnić opiekuna z opłaty za przejazd, jednakże czy to mieszkańcy mają myśleć za władzę, czy może na odwrót? Cieszy mnie jednak, że Pani Skarbnik poruszyła tę kwestię, gdyż dziś Miasto Toruń wydaje się traktować wspomniany przepis w sposób dość swobodny zapewniając ulgowy bilet specjalny pełnoletnim opiekunom dzieci niepełnosprawnych lub posiadających orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. To w naszym mieście również trzeba zmienić. Dodatkowo w wypowiedzi Magdaleny Flisykowskiej-Kacprowicz pada argument, że z powyższych ulg korzystałyby dzieci na trasach innych niż szkoła-dom-szkoła. Powstaje zatem pytanie, czy życie dziecka ma ograniczać się wyłącznie do jego edukacji, czy może jednak należy mu pomóc w jego rozwoju osobistym poprzez ułatwienie dostępu do zajęć pozaszkolnych? Jako wnioskodawca projektu optuję za tym drugim rozwiązaniem. Przykładowo lekcja jazdy konnej dla dziecka kosztuje w Toruniu około 30 złotych (sporo zajęć kosztuje podobnie). Dzięki wspomnianej uldze w codziennym podróżowaniu swojej pociechy, rodzić będzie mógł zafundować jedną lub dwie ekstra bez uszczuplenia domowego budżetu.
Jeżeli zaś już o budżecie mowa, czas przejść do wyliczeń, które na łamach Nowości zafundowała czytelnikom Pani Skarbnik. Kwota 3 milionów złotych ujęta w piątkowym artykule wzbudziła we mnie zarazem uśmiech jak i zdziwienie. Wszak Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, miasta niemal czterokrotnie większego (bez uwzględnienia aglomeracji) od Torunia wyliczył, że analogiczna ulga (obowiązująca mieszkańców aglomeracji w okresie roku szkolnego) będzie kosztować budżet miasta blisko 300 tysięcy mniej niż liczby przytaczane w toruńskiej debacie. Czyżby Toruń znów w statystycznie odróżniał się czymś od Krakowa, w wakacje przeżywał szturm młodych ludzi, chętnych odwiedzić gród Kopernika, czy spędzić czas w muzeach, teatrach lub Młynie Wiedzy? Myślę, że tak jak w strukturze społecznej, tak i w turystyce niewiele się różnimy od historycznej stolicy naszego kraju, a koszty będą proporcjonalnie mniejsze do ilości mieszkańców. Jeśli tak, to jedynym błędem wnioskodawców było zawyżenie kosztów, które zamiast 875 tysięcy powinny zgodnie z proporcją być o 150 tysięcy niższe.
Powyższa polemika podejmuje jedynie tematy poruszone, w swojej wypowiedzi, przez Magdalenę Flisykowską-Kacprowicz, i nie uwzględnia innych atutów proponowanego rozwiązania. Zarówno tych społecznych, jak zmiana nawyków transportowych mieszkańców Torunia, czy czysto ekonomicznych, w postaci mniejszych kosztów remontów ulic lub zwiększonych wpływów do budżetu z tytułu biletów (normalnych MZK, jak i innych instytucji miejskich). Ceniąc czas Państwa czytelników pozostawiam je, o ile będzie z ich strony taka wola, na kolejne artykuły przedstawiające zalety bezpłatnej komunikacji miejskiej dla przyszłych pokoleń.
Dominik Cyryl Stajnbart
Pełna treść wypowiedzi Pani Skarbnik na łamach toruńskich „Nowości”
Artykuł Polemika z Panią Skarbnik Miasta Torunia w sprawie darmowych biletów MZK dla uczniów. pochodzi z serwisu Dominik Cyryl Stajnbart.
]]>